Na początek, bardzo serdecznie witam nowe osóbki w gronie obserwatorów mojego bloga, czujcie się jak u siebie. Równie gorąco dziękuję za wszystkie komentarze pod moimi ostatnimi postami. Staram się odpowiadać na każdy pozostawiony komentarz, co nie jest łatwe, bo nie otrzymuję powiadomień o ich zamieszczeniu, od większości z Was; czemu to zawdzięczam, nie wiem, ale ponoć jest to wina Bloggera, nie moja, bo w ustawieniach nic nie namieszałam.
Sprawy porządkowe mamy z głowy, bez urazy dla kogokolwiek, to przechodzimy do konkretów, bo post ma być o czymś innym, a mianowicie banerek wszystko wyjaśni:
Pierwsza rocznica kolorków u Danutki, a miesiąc który wybrałam miał taki kolorek:
Danusiu, imienniczko moja, jestem Ci niezmiernie wdzięczna za wszystko co zrobiłaś dla mnie przez rozreklamowanie u siebie, mojego młodziutkiego wówczas niespełna kilkutygodniowego bloga. Poczułam się wtedy, jakbym na nowo się urodziła. Teraz świętuję roczek istnienia, poznałam fantastycznych, chociaż wirtualnych ludzi, z niektórymi zawiązały się szczególne więzi, rzec by można nawet przyjaźnie, czego dowodem były prezenty "urodzinowe niespodzianki". Moje uczestnictwo w zabawie u Ciebie, od września, czyli koloru czerwonego, jeszcze bardziej te znajomości poszerzyły i pogłębiły. Faktem jest, że musiałam ciężko sobie na to zapracować, ale niczego nie żałuję. Teraz wiem, że żyję i w takim doborowym towarzystwie przetrwam najgorsze, bo stoicie za mną murem, a mur nie tak łatwo rozwalić.
Dowolność koloru na ten miesiąc pozwoliła mi zrealizować, mój pierwszy kwietniowy pomysł na fioletowy kwiecień.
Dzisiaj jest ostatni dzień lipcowej zabawy, więc nie odpuściłam, chociaż niewiele brakowało, by praca nie zaistniała. Przyczyna prozaiczna, zbyt wiele pomysłów, ale zawzięłam się i chociaż prace tego typu były już w zabawie, dopięłam swego. Nie będzie to nic specjalnego, ale mnie bardzo potrzebnego.
Miałam w domu mały segregator format A 5, ale ze zniszczonym wnętrzem, okładka była w dobrym stanie i decupażystki mogłyby sobie na niej poużywać, tylko nie ja, bo farby, lakiery, kleje nie jesteśmy dobrymi kumplami. Natomiast igła z nitką, czy to w maszynie, czy w ręku, czemu nie.
Od Bożego Narodzenia do dziś dostałam sporo pięknych, ręcznie robionych karteczek, które zasługują na szczególne ich traktowanie. Oczywiście, nie wszystkie zmieszczą się w tym albumie; jest przeznaczony tylko dla płaskich karteczek, a na te przestrzenne muszę wymyślić coś innego, żeby ich nie zniszczyć.
Materiał zastosowany na okładkę pochodzi z bardzo starych zapasów, jakich u mnie nie brakuje, a ozdobiłam haftowaną aplikacją w winogrona, która nie załapała się na wyzwanie u Hanulki pt. Słoneczna Toskania. Segregator zaopatrzyłam w przezroczyste koszulki dostosowane do formatu, w które z łatwością można włożyć karteczki otrzymane od dziewczyn. Pomijając te koszulki wszystko zostało uszyte ręcznie, przy niewielkiej pomocy papierowej taśmy klejącej pod materiałem i szpilek, by dobrze uformować całość.
Teraz już pokazuję fotki, aż i tylko dwie, bo nawet baterie w aparacie powiedziały koniec.
Tak wygląda z przodu na ciemniejszym tle:
Od sierpnia Danusia coś nowego obiecuje, miejmy nadzieję że podołamy tym nowościom.
Teraz życzcie Stefanowi smacznego i do następnego poczytania, baj, baj.)