niedziela, 29 maja 2016

Kartki u Uli i Ani na maj.

Witam piękną pogodą majową.

Na początek chcę powitać nową obserwatorkę Monikę M. z bloga http://zielonewzgorzemonart.blogspot.com/2016/05/krolik-i-kot.html , tutaj link do jej ostatniego posta, zajrzyjcie bo warto. 
Bardzo dziękuję za liczne komentarze pod ostatnimi postami, które utwierdzają mnie w tym, że warto coś robić i pokazywać to, nawet jeśli nie są to prace doskonałe, a przydadzą się komuś w spełnieniu marzeń.

Dzisiaj będzie krótko, bo tylko karteczki na dwie zabawy.
Pierwsza u Uli K, gdzie należało zrobić kartkę bożonarodzeniową z wyraźnym akcentem na czapkę skrzata, elfa.
Banerek wyjaśni wszystko:

 Czy mi się udało? Tak średnio, bo nijak skrzaty nie chciały stanąć w swych czapkach na mojej drodze. Już nawet miałam zgodę na wyszycie wróżki, ale i one w czapkach nie figurują w żadnym z posiadanych wzorkach. Trafiłam przez przypadek na Pinterest i tam był wzorek dwóch skrzatów, ale po co mi dwa, skoro ma być jeden i to w czapce. Wymyśliłam więc okrojenie wzoru, zastosowałam swoją kolorystykę, ale czapę zrobiłam taką pod te święta pasującą, nie zieloną, tylko czerwoną niczym dla Mikołaja. Żeby nie było tak całkiem na czerwono, dałam zieloną bazę kartkową z ciekawą rameczką i napisem też w kolorze zielonym. Hafcik na kanwie 20ct, w jedną nitkę muliny Ariadna.
Teraz opisana karteczka:
 
Prosta i skromna, aż do przesady, ale jest po mojej myśli zrobiona, może komuś właśnie ona się spodoba. Czy zadowoliłam Ulę, zobaczymy.

Druga kusicielka z karteczkowej zabawy Ania Iwańska, zażyczyła sobie kartki w barwach narodowych. Troszkę mi to popsuło szyki, ale cóż zrobiłam co mogłam, by nie było zbyt mdło. Zabrakło mi czerwonych baz kartkowych a białe na białym, no jakże by to wyglądało?
Wrzucam najpierw banerek, żeby się nie pogubić w opisach.

 
Zacznę tak od końca, czyli biało-czerwona kartka okolicznościowa, a w moim wydaniu, niestety na kremowej bazie , na białej kanwie 20ct, muliną Ariadna w wymienionych kolorach zakwitły tulipany. Trochę pokombinowałam z wzorkiem z Haftów Polskich i wyszło takie coś, bez napisu, bo ten zagości, gdy będzie ku temu okazja.

 
Hafcik okolony rameczką z falistej tasiemki, łączenie pod serduszkiem ukryłam. Grunt, to że wymogi spełnione.
Kartka ze świecą nie była mi potrzebna, więc nie robiłam takiej, chociaż o wzorki nie było trudno.

Z Mikołajem nie było problemu, szybciutko znalazłam w swoim domowym archiwum wzorek i też na kanwę 20ct, w jedną nitkę Ariadny przeniosłam. Wzbogaciłam całość złotymi gwiazdkami i konturowym obramowaniem zieloną nitką, nakleiłam na kartkę w formie choinki z darmowego dodatku do angielskiej gazetki, otrzymanej od syna z Anglii, jakiś czas temu. Teraz wykorzystałam po swojemu.


Ostatnia karteczka, to baranek z chorągiewką, lub kokardką.  Nawet nie wiecie, ile ja się takiego baranka naszukałam, by móc go wyhaftować. Nigdzie nie mogłam znaleźć takiego, który by mi się spodobał, aż wzięłam do ręki segregator z gazetkami  " Kram z robótkami" z lat 2000 i późniejszymi. Tam trafiłam, ale na taki z drzewkami i barankami. Znowu z wzoru "wycięłam", to co potrzebowałam i dołożyłam tylko wyciętą z wstążeczki chorągiewkę, bo na haftowaną już nie miałam ochoty. Wszystko na ulubionej  kanwie 20ct, posiadaną muliną Ariadna,  na mało radosnej bazie beżowej,  w rameczkę szydełkową własnej produkcji nakleiłam i dołożyłam stempelek otrzymany od Ewy-Hubki, jakiś czas temu.


Jeszcze kolaż z tych karteczek i melduję się u dziewczyn by żabki nakarmić, poddając się ich ocenom.

 
Kolejność kartek w kolażu nieco inna niż w opisach, ale tak jakoś się ułożyły do fotki.
Podsumowując, wszystkie kartki są skromne, bez przepychu, ale w każdej jest haft, który tak lubicie.

Wszystkie majowe wyzwania i zabawy mam już opublikowane, więc teraz mogę odpoczywać, czekając na kolejne tematy i haftować coś dla siebie, a o postępach już wkrótce, bo troszkę krzyżyków przybyło. Jeszcze się tym nie chwaliłam.
No tak miało być krótko, a ja zaczynam się rozpisywać.
Dobra Wasza, kończę i już nie marudzę, do następnego poczytania, oglądania, baj, baj.

czwartek, 26 maja 2016

U Ady i Agatki majowe wyzwania.


Witam w ten szczególny dzień.
Dzisiaj jest Dzień Matki, więc wszystkim Mamusiom, Mamciom należą się życzenia. Ja od swoich dzieci dostałam je za sprawą internetu, bo wyemigrowali za pracą do innych krajów.

Dzisiejszy post może okazać się zwariowanym, obfitującym w sporo fotek, bo chcę w nim zmieścić dwie zabawy u tytułowych dziewczątek: Adrianny i Agatki, oraz to czym uraczył mnie dzisiaj mąż i od tego zacznę. Macie czas i ochotę, to zapraszam, bo na koniec będzie coś jeszcze.

Z samego rana w ramach odpoczynku, mojego M. wywiało do lasu i o dziwo już są grzyby, a jakie zobaczcie sami. Oczywiście leśne żyjątka też musiały coś z nich uszczknąć, ale i tak grzybki były zdrowe, po obróbce wylądowały w garnku i następnie w zamrażarce, by zimą sosik lub bigosik okrasić.

 
Trzy zrośnięte ze sobą prawdziwki widok z góry.


Tu odwrócone korzeniami, oparte na czwartym , bo inaczej nie dało rady ich pokazać.

 
 
Tu pozostałe ze zbioru, widać nadgryzione kapelusze, ale w niczym to nie przeszkadza, by je zagospodarować.

To chyba rekompensata za nieobecność dzieciaków w domu w takim dniu.

Teraz przechodzę do Adrianny, która wymyśliła Sal " Od zakładki do książki".  Banerek  na maj wyjaśni wszystko.
 
 Miały być ornamenty lub motyle. Tak mi ten temat podszedł, że połączyłam to w jedno.
 Ornamenty, to nic innego, jak powtarzający się motyw zdobniczy, a że motyle są same w sobie piękne, więc zrobiłam je w kilku wersjach i to nie pojedynczo.
Wzorek na zakładeczki wyszperałam w necie i po kilku modyfikacjach zrobiłam swoje wersje. Kolorystyka według moich wizji, oprawa i wykonanie własne. Zastosowana kanwa 18ct, 20ct, mulina Ariadna.
Oto moje wersje zakładek:

 
 
 
Wszystkie trzy razem, jak widać wielkość zależała od rodzaju kanwy.

 
Spód gładki, te małe z lewej strony podszyte płócienkiem lnianym, ta z prawej kanwą 18ct. Wszystkie usztywnione flizeliną, można prać w razie zabrudzenia od intensywnego użytkowania.
Myślę, że jeszcze jedna nadawałaby się do tego wyzwania, bo jest w stylu ornamentu, jedynie nie ma na niej motyli, ale to już Ada zadecyduje po zajrzeniu do tego posta.

Następna zabawa jest u Agatki, a u niej królują bratki.
Banerek:

Na początek idzie ornamentowa zakładka w bratki :


 
Tutaj podobnie kanwa 18ct, mulina Ariadna, wzorek z netu- Pinterest, kolorystyka mojego autorstwa, usztywniona flizeliną, przeszyta na maszynie, więc zabezpieczona przed strzępieniem, można prać, prasować bez obaw.
Następna praca bratkowa to serwetka pod szklankę, kubek lub wazonik z kwiatami; do wyboru do koloru. Kanwa jak powyżej wzór ten sam zmienione tylko kolorki w bratkach, można prać, zabezpieczona przed strzępieniem na maszynie gęstym zygzakiem. Wymiary 11 x 11 cm.



Tu w towarzystwie zakładki dla porównania.

Następny wytwór do Agatki to breloczki z kwiatuszkami, zrobione na szydełku.

 
Jak widać w miniaturkach ostatnio gustuję, ale nawet małe wymaga sporo czasu by powstało. Breloczki mają ocieplinowe wypełnienie, są wykonane z włóczek różnego typu i koloru, bez obaw można je prać. Kółeczka przy nich umożliwiają dopięcie do kluczy, plecaka, chlebaka, czy innego dziecięcego wyposażenia.
 Teraz wszystko co do Agatki w jednej fotce zgromadzone:

 
 Mam nadzieję, że dziewczyny jakoś między sobą się dogadają i zaliczą te zakładki oraz inne wytwory moich rąk, do swoich zabaw. Więc jak będzie Ado i Agatko?

Macie dość? Pewnie tak.
 To jednak nie koniec, chcę jeszcze powiedzieć, że wszystko co robię, nie robię wyłącznie dla siebie, tym bardziej do szuflady.
Tutaj Teresa,  poprosiła o pomoc dla dzieciaków z jej szkoły. Kto jeszcze może coś przygotować i wesprzeć tę akcję, serdecznie zapraszam. Można wysyłać do 10 czerwca, ale lepiej nieco wcześniej, bo wiadomo, z Pocztą różnie bywa.
Pokazane w dzisiejszym poście zakładki , serwetka, breloczki, oraz marchewkowe breloczki plus zakładki z mojego posta z dn. 9.05, już pakuję w kopertę i wysyłam do Komańczy. Mam nadzieję, że chociaż troszkę przyczynię się do lepszego życia dzieciaków.
Po edycji, bo skleroza nie boli:

i zapomniane zakładki:


Wspominałam na początku, że będzie na wariackich papierach i pewnie tak wyszło, ale cóż czas nie jest z gumy, a moje moce przerobowe przy kompie dość ograniczone.
Zostało mi jeszcze zaliczenie u Ani i Uli ale to już za kilka dni, przed końcem maja zdążę bo hafciki gotowe. Nie idę na łatwiznę, jednak zrobienie ładnej kartki to już wyższa szkoła jazdy, sam haft wszystkiego nie załatwi.
Kończę to bajdurzenie i na następny post do poczytania zapraszam, baj, baj.

poniedziałek, 23 maja 2016

Maj marchewkowy u Danutki.


Witajcie Kochani.

Zrobiłam sobie mały urlop od bloga, ale czas nie stoi w miejscu więc spróbuję to jakoś nadrobić.
Został mi tylko ten tydzień do wywiązania się z zobowiązań zabawowych, na które się zapisałam.
Czas remontowy prawie się skończył, oczywiście rękami mojego pana męża. Jeszcze ostatnie poprawki i przygotowania do kolejnej tury odnawiania mieszkania. Tak to jest, gdy chłop przyzwyczajony do roboty, zostaje wysłany na wcześniejszą emeryturę; szuka sobie zajęcia w tym co lubi najbardziej, czyli w budowlance remontowej u siebie w mieszkaniu. Swoją drogą, to i dobrze bo inaczej ja bym z nim zwariowała, gdyby nie miał zajęcia i szwendał się bez celu. Jednak, nie o tym dzisiaj być miało.

Nasza Danusia tutaj , na maj wymyśliła sobie i nam przy okazji marchewkowy kolorek.
  Nie ma nic złego w tym kolorze, a marcheweczki oczywiście lubię, tak surowe, jak i gotowane, czy to w zupie, czy w sałatce. W moim oknie jest roleta o takim niby marchewkowym kolorze i świetnie się tam prezentuje. W szafie żadnych ciuszków tej barwy, w niteczkach do haftu kilka odcieni się znajdzie.  To co przygotowałam z niteczkami właśnie ma związek, ale to nie haft, niestety. Zanim wzięłam się za robótkę, musiałam najpierw zwinąć mulinę z pasemka na kartonik, potem rozdzielić na połowę, bo było za grubo do mojej pracy. Gdy już zrobiłam jeden egzemplarz 3 nitkowy i pokazałam córce, stwierdziła że jest za grubo i za duże, więc czekała mnie praca z kolejnym podziałem następnego pasemka, tym razem na trzy części dwunitkowe i dorobienie następnego egzemplarza " tego czegoś". Brzmi to tajemniczo, ale za chwilę się wyjaśni i ukaże bo są to: no kto zgadnie?

Tak dla zmylenia Was wrzucę na początek bukiet bzu, jaki dostałam w ubiegłą niedzielę od męża właśnie,  który " upolował" go na trasie Przemyśl - Krosno.


 
W tak dużym bukiecie znalazł się tylko jeden kwiatuszek z pięcioma płatkami, co oczywiście musiałam uwiecznić na fotce.

Teraz już chyba było dość czasu na to, by zgadnąć co za pracę przygotowałam.
Szydełko było w " akcji" i zrobiło takie breloczki, dość nietypowe, ale może jakiś amator nowalijek nie pogniewa się i będzie je używał. Wykonane z muliny rosyjskiej produkcji z dawien dawna, wypełnienie ociepliną do odzieży z kółeczkiem do zapięcia .
Oto i one w pełnej okazałości:


Wiszą sobie na stojaczku z mojego regionu, który jakiś czas temu dostałam od wędrującego po Bieszczadach syna.


Tu w pozycji leżącej.

 
Te w trzy nitki muliny robione, wyszły większe i grubsze, nawet niteczkowe korzonki na nich widać.

 
Te mniejsze nieco, chudsze z korzonkami, robione w dwie nitki muliny na szydełku.

Mam nadzieję, że brak zielonej natki nie przeszkadza w takim wydaniu, bo nawet kupując nowalijki tego typu, rzadko trafia się  na takie z listeczkami.
Moje marcheweczki w pęczkach są ekologiczne i mimo ich niejadalności, swój urok mają. Mnie się podobają, ale Wy możecie mieć inne zdanie na ten temat. Oczywiście były robione w konkretnym celu, nie do szuflady i niedługo wyruszą w podróż, jak tylko zyskają akceptację jednej osoby.
Czy Danusia też to potwierdzi, zobaczymy. Teraz jeszcze banerek zabawy i idę nakarmić Stefana.


W tym tygodniu będą jeszcze chyba dwa posty z połączonych zabaw do Ady i Agatki, oraz Ani i Uli, hafciki czekają tylko na stosowne oprawy.

Nie przedłużam więc, do następnego poczytania, oglądania, baj, baj.

poniedziałek, 9 maja 2016

Sal od zakładki do książki. - kwiecień.


Witajcie Kochani.

Nie planowałam tego posta, ale skoro zaszalałam z zapisaniem się na Sal u Adrianny Bartnik z bloga " Hafciarka", to muszę. Jestem chyba uzależniona od zapisywania się na wszelkiego typu zabawy, tak było i teraz. Wdepnęłam na ten blog i wsiąkłam, czegóż ta dziewczyna nie robi, same cudeńka, zachęcam do jej odwiedzania.  Ada Sal ogłosiła jakiś czas temu, ale jakoś nie zainteresowało mnie to wtedy, do niedzieli, kiedy wreszcie doczytałam dokładnie o zasadach, zresztą sami poczytajcie tutaj ,to od razu wrzucam banerek główny :


Czasu na zrobienie zakłądeczki miałam niewiele, ale przecież ja zawsze coś wymyślę. Dzisiaj zakasałam rękawy, odłożyłam inne sprawy na bok, mimo remontowej zawieruchy jaką robi mąż w łazience, udało mi się zrobić dwie zakładeczki do książek, bardzo skromniutkie, ale na ostatnią chwilę nie mogło powstać nic bardziej dopracowanego.
 Ada , raczej jej synek wylosował dwa tematy na zakładki. Mnie, ze względu na czas, przypadła do gustu druga opcja czyli kwiaty. Poniżej banerek  z pierwszego etapu


Nie rozdzielałam banerka na dwa, żeby pokazać na co się nie zdecydowałam.

To żeby nie przedłużać, pokazuje moje maleństwa, zrobione tym razem na białej kanwie 18ct, muliną Ariadna w jedną nitkę, to ta niebieska zakładka, oraz druga muliną czeską z dawnych lat zachomikowaną, nieco grubsza nitka, to ta beżowa. Obie mają jako usztywnienie flizelinę w środku, przeszyte na maszynie, więc nie będą się strzępić i co najważniejsze można je prać w razie zabrudzenia.
  Mam pomysł na ich wykorzystanie, dlatego zapisałam się n ten Sal, ale o tym wspomnę przy innej okazji. Acha, dodam jeszcze, że inspirowałam się wzorkami  na zakładki z Haftów Polskich nr 3/2009, projektu A. Zabraniak, z moimi modyfikacjami.


i druga strona zakładek:


Fotki troszkę zamglone, bo o schyłku dnia robione.  Mam nadzieję, że to co najważniejsze, czyli kwiaty, są widoczne.

Na koniec pochwalę się jeszcze przesyłką jaką dzisiaj dostałam od Miki / Moniki/ z http://mikarobotki.blogspot.com/2016/03/kolejny-apacz.html#comment-form , która w tym linkowanym poście zaproponowała oddanie cierpliwej osobie splątanej włóczki.  Wiecie, że ja cierpliwa jestem i takie coś do zwinięcia, to dla mnie " pikuś", zgłosiłam się i wreszcie  mam te moteczki. Kolory świetne, grubość niteczek, taka jak lubię, teraz tylko ogrom czasu, by móc zasiąść do jej zwijania. Moniczko, bardzo Ci dziękuję, dam sobie z tą włóczką radę, mimo Twoich obaw, nie takie plątaniny udawało mi się doprowadzić do ładu, bez uszczerbku dla całości motka.
Dodam jeszcze, że opakowanie/ koperta/ sporych rozmiarów, było rozdarte, ale widocznie zawartość nikogo nie satysfakcjonowała, to odpuścił i tym sposobem dotarła do mnie. Oczywiście, ja tylko rozdarcie powiększyłam, żeby móc wyjąć to, co było w środku i sfotografowałam.
 Oto przesyłka.:

 
Moniko, raz jeszcze dziękuję, także za załączoną karteczkę z Twojego regionu, gdzie mieszkasz, tak przypuszczam.

Może Ada mnie nie pogoni za ten końcowy wpis, ale musiałam to napisać. Teraz tylko mail do Ady i czekam na następne wytyczne zakładkowe.

sobota, 7 maja 2016

Coś niby dla mnie, co powędrowało w świat.

Witam wieczorową porą.

W ostatnim poście nie było nic z haftu, więc dzisiaj zaprezentuję dwie prace, w tym jedną, która doczekała się dokończenia. Właśnie od niej zacznę, chociaż jeszcze nie została wręczona rodzicom małego chłopczyka, bardzo długo oczekiwanego. Pamiętacie, jak w lutowych kolorkach u Danusi, pokazałam Wam metryczkę z Tweetym, ale bez napisów. Maluszek ma już 3 tygodnie, więc i ja metryczkę skończyłam wyszywać. Została oprawiona przez moją synową, Joasię i za tydzień powędruje do szczęśliwych rodziców maleństwa.
Oto co na niej przybyło:


Przypomnę tylko, że haft był zrobiony z wzoru znalezionego w internecie, z pewnymi modyfikacjami dzióbka, na kanwie 20ct, koloru białego, muliną Ariadna w jedną nitkę, gdzie kolorki dobierałam sama. Teraz dodałam imię z datą urodzenia, w  kolorze niebieskim, bardzo wyraźnym, okolony backstichem z jasnoniebieskiej muliny, takiej delikatnej, jak i dane wagi i  wzrostu dziecka. Doszłam do wniosku, że to co najważniejsze w tej metryczce musi być bardziej wyeksponowane, a reszta nie powinna się tak " rzucać w oczy" i może być zrobiona na blado. Kto będzie chciał widzieć te dane, to sobie podejdzie bliziutko i doczyta. Po co dzieciaka stresować, takimi osobistymi danymi.  Biała rameczka dopełnia całość w swej delikatności. Mnie się podoba efekt końcowy, myślę, że obdarowani też się ucieszą z takiego prezentu.

Drugi hafcik powstał miesiąc temu.  Asia będąc u nas z wizytą zobaczyła gazetkę z tym wzorkiem i stwierdziła, że byłby w sam raz na prezent dla jej Mamy na Urodziny. Ja jako dobra teściowa, nie mogłam jej odmówić, zwłaszcza że ze "swatową" dogadujemy się dobrze i myślałam o prezencie dla niej. Połączyłam dwa w jedno i takim oto sposobem powstała sówka Wędrowniczka z " Igłą Malowane nr 2/2016, według projektu Ewy Palicy.
 Haft zwyczajowo na białej kanwie 20ct, mulina Ariadna w jedną nitkę, według zaproponowanej kolorystyki, która mimo wszystko ciut została zmieniona. Pomyliłam numerację ciemnobrązowej i czarnej muliny, a pruć już mi się nie chciało; efekt i tak osiągnęłam, bo backstiche zrobiłam właśnie nie czarną, ale bardzo ciemnobrązową nitką.  Ktoś, kto nie wie o tym, pomyśli że tak miało być. Tło jest niezahaftowane, stanowi go biała kanwa.
Kiedyś i dla siebie taki hafcik stworzę, na razie rozdaję w prezentach.)

 Rameczka i oprawa była w gestii synowej, a obdarowana solenizantka zadowolona, tak przynajmniej mi przekazano.  Tyle wiadomości Wam nawypisywałam a nie wiecie jeszcze, jak to wygląda, więc parę fotek z etapów powstawania, a na koniec wyrażę swoją opinię o konturach w tego typu projektach.






To było przed praniem, prasowaniem z uwidocznieniem wielkości przez załączoną ekierkę z podziałką, a wcześniej przez pilota od TV,  teraz będzie już oprawiony w rameczkę wybraną przez Asię.


Niestety, synowa zrobiła zdjęcie na ciemnym tle i ta rameczka trochę się w nie wtapia, ale widać, że niewielka zamiana kolorków czarnego z brązem, nie zepsuła ostatecznego efektu.

Backstiche w tego typu projektach są szalenie trudne do wykonania, bo projektanci rysują te kreseczki do druku w kolorach zlewających się z wzorkiem. Gdyby zastosowano inny kolor farby na te kreseczki, wówczas byłaby szansa na dokładniutkie ich przeniesienie na gotowy haft. Niestety tak się nie dzieje i większość z nas wyszywających te kreseczki stosuje tzw. " wolną amerykankę", na zasadzie, jakoś sobie ułatwię, nie zrobię według wzoru, bo nie jestem pewna czy trafię tam, gdzie one mają być. Tu ujmę, tam dołożę, ale jakoś będzie to wyglądało. I wygląda, bo musi, chociaż to nie to samo. Mam nadzieję, że hafciarki zgodzą się ze mną w tej kwestii. Obyśmy nie musiały tak się męczyć z tymi dodającymi uroku i wyrazu haftowi kreseczkami.
Zmogłam się i z obietnicy wywiązałam, teraz wracam dalej walczyć z igiełką na małych hafcikach, tym razem do karteczek u dziewczyn, a zaczęty nowy większy haft pójdzie na chwilkę w odstawkę.

Kochani, nie wiem kiedy znowu coś napiszę, bo w domu rozgardiasz remontowy. Będę się starała przynajmniej raz w tygodniu czymś Was uraczyć, tak żeby na blogu pajęczyny się nie pojawiły, więc do następnego poczytania, baj, baj.)

czwartek, 5 maja 2016

Robótkowy Hasiok u Reni i majowe balony.)

Witam wszystkich.

Mamy 5 maj, więc u Renatki z Kartki Reni , pokazujemy swój miesięczny urobek śmieciowy.

 
Sporo haftowałam obrazeczków na karteczki świąteczne i nie tylko,  więc mój słoiczek zyskał nieco niteczek i skraweczków kanwy oraz filcu. Wszystko to są mięciutkie materiały, więc znajdą pod koniec roku zastosowanie do wypełnienia igielników, czy czegoś w tym rodzaju.  Oto fotka śmietniczka:


Kochani wiem, że powinno być tylko o śmieciuszkach, ale żeby nie było tak krótko, jak nie w moim stylu, wrzucę kilka fotek z 1 maja, kiedy odbywały się u nas zawody balonowe, a takie widoki miałam z okna na 3 piętrze.



 

 
 
 
Pogoda baloniarzom dopisała, było cieplutko, leki wiaterek, bez deszczu, który zaczął padać dopiero w nocy po zakończeniu zawodów. Corocznie fanatycy tego drogiego sportu, odwiedzają nasz region, bo mają tutaj wspaniałe warunki do latania, a widoki jakimi mogą się delektować ze swoich podniebnych pojazdów są nie do opisania. Zresztą dla nas to też nie lada gratka, móc ich podziwiać, jak przelatują zahaczając niemal o dachy naszych " wieżowców".

Weny do pisania nadal brak, ale w haftach sporo się dzieje. Kolejny post będzie już wkrótce, jak tylko przebrzmią odgłosy wiertarek, młotów itp. bo czas remontów nastał w naszym bloku.
Teraz myślę jeszcze nad marchewkową pracą, ale nie zdradzę co to będzie, może znów mi się uda Was zaskoczyć. 
Do następnego poczytania baj, baj.)