Impreza, widoczek, sal i wspomnienia.
W sobotę w Domu Pomocy Społecznej w Przemyślu, był organizowany tzw. Zjazd Rodzin, to takie spotkanie Opiekunów prawnych osób tam przebywających ze swoimi podopiecznymi i personelem tegoż Ośrodka. Ponieważ mój mąż jest takim opiekunem dla swojej starszej siostry, w godzinach przedpołudniowych wraz z naszą kuzynką, która mu w tym pomaga, bo ja nie dałabym rady, pojechali na tę uroczystość. Było miło i wesoło. Nasza Irenka miała ich cały dzień przy sobie. Po obiedzie było ognisko, występy pensjonariuszy / Irenka, super śpiewa/ i zabawa taneczna dla wszystkich. Orkiestra zagrała muzykę jaką lubi mój Z, i nie trzeba było długo czekać, stał się głównym wodzirejem w tańcach z Paniami tam pracującymi. Rozkręcił całe zgromadzone towarzystwo, tańczyli nie tylko odwiedzani przez rodziny stali mieszkańcy DPS - u, ale i personel. Takie imprezy bardzo są potrzebne tym chorym ludziom, a możliwość pokazania się szerszemu gronu, sprawia, że nie czują się tacy opuszczeni. Mojemu mężowi, takie bale są potrzebne niczym zbieranie grzybów w lesie / nigdy nie stroni od zabawy - choć ma ograniczone możliwości, obecnie głównie przeze mnie /. Wrócił bardzo zadowolony i szczęśliwy, no bo przecież, znowu udało mu się być w centrum zainteresowania. Dziwi mnie jednak, że pracownicy, przygotowujący taką imprezę, nie potrafili rozkręcić zabawy, tak jak mój Z. Czy oni nie wiedzą, jak to zrobić, czy zrobili to dla odczepnego, by się pokazać. Gdzie podziali się ludzie kształceni w takim kierunku, by rozkręcać zabawę?
Niedziela upłynęła na spokojnie, z jednym małym ale... Uwaga ciśnieniowcy, będą grzyby. Tym razem mój Z pojechał do naszych "trzech kobietek: Helenki-babci, Basi-mamy, i Ewelinki-córki Basi" z podziękowaniem za sobotni wyjazd do Przemyśla. Zawiózł jak zwykle swojego wypieku ciasto "pleśniak"/ z jabłkami super/. W ogrodzie, jakimś cudem, rosną "podpinki" inaczej zwane opieńkami, doskonałe na sosy, ale i do marynaty jak rydze.Było ich tak dużo, że starczyło dla trzech rodzin, nam przypadło w udziale tyle:
Pojemność miski już niejednokrotnie pokazywałam z innymi grzybkami, więc już wiecie ile tego było. Te ogrodowe jednak są bardziej miękkie i nie bardzo nadają się do marynaty, ale leśne, to dopiero rarytas, jeszcze zostaną "upolowane" przez mojego wszechstronnego małżonka.
Teraz o widoczku z poprzedniego posta, bo nie lada problem Wam sprawił, więc pokazuję go raz jeszcze, wycięty z ramek i już tłumaczę, o co w nim "biegało". Najpierw jednak fotka:
Większość z Was doszukiwała się nietypowości w kolorze wody, nie dohaftowaniu okien, czy złego usytuowienia nurtu rzeki. Po kilku podpowiedziach najbliżej była Małgosia -Pasjonaty Małgorzaty, ale i Ona nie do końca trafiła. Autor wzoru tak sprytnie dobrał kolorystykę zwisających gałęzi - tych po lewej stronie obrazka-, że sprawiają wrażenie jakby kołysały się na wietrze. Przyznam szczerze, ja haftując, też tego nie dostrzegłam, ale zwróciła mi na to uwagę,osoba obdarowana takim obrazkiem na imieniny. Po jej słowach i ja to dostrzegłam, dlatego pytałam Was, czy to widzicie?. Okazało się ,że nikomu na myśl nie przyszło to właśnie. Wyjaśniłam, mogę dalej o hafcie bajdurzyć.
Sal na chwilkę odłożyłam bo za szybko mi się go haftuje, a do świąt jeszcze daleko; dla przypomnienia : po tygodniu było tyle:
fotka w poziomie , a teraz w pionie odłożona, by zaraz do niej na nowo wrócić:
Widać jak niewiele zostało do dokończenia, a że czerwona, to mój wybór, jeszcze dojdzie drugi ciemniejszy kolor czerwieni i złoty, a raczej ciemno żółty, ale to za tydzień.
Miałam też powiedzieć jak szyję tą jedną nitką - czyli jak zaczynam pierwszy krzyżyk. Wypracowałam sobie sposób własny, chociaż podobny do tego jaki prezentuje w jednym ze swoich postów Chaga z bloga Pasje odnalezione - zajrzyjcie do niej, to skarbnica porad hafciarskich. Mój sposób trochę trudno obrazowo przedstawić, opisując tylko, ale jestem na etapie przygotowania fotorelacji z tego sposobu, trochę opornie mi to wychodzi, ale jak tylko będzie gotowe, to z szczegółowym opisem wrzucę na bloga. Nie są to "obiecanki-cacanki", bo ja słowa dotrzymuję, tylko czasu mi trzeba, by to sensownie wypadło i do laików w hafcie trafiło. Przepraszam za małą zwłokę.
Widzę, że post nabrał już sporych rozmiarów, więc na koniec mała fotka haftu, wykonanego na podstawie zdjęcia z lipca 2008 r., opracowana programem Haftix, przeze mnie. To moja córka Iwonka w podskoku na batucie, uchwycona w locie.
Jak widać obrazek oprawiony, jest u sprawczyni tego skoku, podziwiajcie.
Witam oficjalnie kolejną Obserwatorkę, czyli Dorotkę z Dorota ma kota, i już czekam na jej żartobliwe, humorystyczne słowa odnośnie tego obrazka.
Dziękuję za wszystkie komentarze i za odwiedziny mojego bloga. Bez Was, mnie też by nie było w blogowej Rodzince. Do następnego razu, baj, baj.
I znowu grzyby... ależ Ci ich zazdroszczę :) Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńEkspresowa reakcja, Anulko jesteś niezawodna w tej materii.Post jeszcze gorący a Ty już reagujesz, co mnie tylko cieszy. Dzięki wielkie. Tobie też miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie miałam zamiar napisać o wietrze na tym obrazku,ale chyba jakoś inaczej to ujęłam i nie zgadłam...Chociaż o tym wietrze myślałam... Odnośnie grzybków, to dopiero w ubiegłym roku moja sąsiadka pokazała mi, jak wyglądają opieńki, bo ja Danusiu też uwielbiam zbierać grzybki;) hafcik córci w podskoku wyszedł Ci bombowo! Myślałam, że to obrazek ręcznie malowany? No fantastyczny Danusiu;) Ale już Cię nie męczę, bo chyba masz mnie dzisiaj dość;););) Przesyłam Ci buziaki i zajrzę tu dopiero wieczorem, bo wreszcie wypadałoby coś zrobić w domu, prawda? Ot, tak dla przyzwoitości chociażby;)
OdpowiedzUsuńSuper się gadało, a moje przypuszczenia odnośnie zajętości numeru się potwierdziły, mąż dzwonił i "klops-zajęte". Niezauważalny wietrzyk w gałązkach wierzb, jest dostrzegalny dla wnikliwego spojrzenia, tak że byłaś blisko. Ja miłośniczką grzybów nie jestem, ale jak są, to trzeba je pokazywać.
UsuńFotka po przetworzeniu na haft miała strasznie dużo pojedynczych kolorków/ piksele/ nie umiałam tego pominąć, dało mi to solidnie w kość, ale za to efekt był nadspodziewanie super, skoro odebrałaś to jak namalowany obraz. Ja też już się zabrałam za coś dla przyzwoitości, i idzie mi dość składnie.
W życiu bym się tych gałązek nie domyśliła :) Haft ze zdjęcia, jak dla mnie rewelacyjny. Zdjęcie także musi być fajne, podoba mi się sposób uchwycenia :)
OdpowiedzUsuńAniu, takie słowa padły również z ust mojej Iwonki, więc dobrze że to wyjaśniłam. Było to dla Was trudne, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo.
UsuńOdpowiedź do haftu ze zdjęcia powyżej.
u mnie opieńki w tym roku zastrajkowały- choć tak bardzo na nie liczyła:( a hafty jak zwykle cudne:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko:)
Reniu, grzybki mają swoje humory, niczym dzieci, więc nie składaj broni, jeszcze się mogą pokazać.
UsuńHafty, to moje życie.............dziękuję.)
Dostrzegłam opadające zwiewne gałązki.Uwagę zwrócił tylko kolor wody,zamiast lila dałabym jakiś odcień szarości lub niebieskiego.Widzę duże postępy w choince,a ja cały czas powtarzam,czas zacząć.Z drugiej strony nie chcę tworzyć "ufoków" ;) Grzybki uwielbiam zbierać,ale tylko podgrzybki,bo te najlepiej znam,o prawdziwku mogę pomarzyć,ale czasami się trafi.Uwielbiam marynowane,te maleńkie.W tym roku nie poszczęściło mi sie jak w ubiegłym.Spacer z psem ,nie okazał się grzybobraniem,jak to opisałam na blogu w ubiegłym roku.Mam jednak bardzo miłe wspomnienia z jednego grzybobrania,ale to się już chyba ngdy nie powtórzy - kosze,dosłownie :)) Muszę jeszcze wspomnieć o Twoim ostatnim hafcie -rewelacyjny!Warto było...!O matulu,takiego długaśnego komentarza jeszcze nigdzie nie napisałam,posty bywają krótsze ;)) Serdeczności :))
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że raz pokusiłaś się napisać długi komentarz. Widocznie zamieszczony post był tego wart; ja często piszę długie komentarze, ale w ten sposób wyrażam siebie, moje odczucia..
UsuńO zwyczajach /jeśli tak można to nazwać/ grzybków, nie nam rozsądzać, rządzą się swoimi prawami, tak jak ludzie. Jeszcze nadejdzie czas byś mogła ich nazbierać.
Zabieraj się za sal, zobaczysz że "ufokiem" nie będzie.
Danusiu, wodzireje odeszli w niebyt razem z KOwcami,
OdpowiedzUsuńteraz są sami managierowie po Nie Wiadomo Jak Mądrych studiach, co niewiele potrafią,
i znowu te grzyby.......!
Oj tak, śmiech na sali - puste krzesła, wiedziałam, że tak napiszesz, a ja z wykształcenia KOwcem, lub raczej instruktorem kulturalno- wychowawczym byłam i to kierunek teatralny na dodatek miałam.
UsuńŻycie jednak inny scenariusz dla mnie napisało i jak to mówią " z nie jednego pieca chleb się jadło". Teraz w swoim mieszkanku za Azorka dorabiam, haftując co się da, tylko nie grzyby.
no proszę! Jak to mówią "uderz w stół" :-)
UsuńNo to wiesz Danusiu o czym mówię,
stara ( czytaj porządna) szkoła to było to!
:-)
Ze śmiechem na ustach, odezwałam się. Tak , ja to stara szkoła.
UsuńZazdroszczę tych grzybków przeokrutnie, u mnie w lesie pustki :(
OdpowiedzUsuńJest na to rada, przeprowadź się w Bieszczady, tu grzyby są, przynajmniej w tym roku obrodziły.
UsuńDanuś Ty tak pięknie opowiadasz ,ze mogłabym czytać i czytać .Widać mąż jest niezłym wodzirejem w tańcu i umie nie jdną zabawę rozkręcić .
OdpowiedzUsuńWiesz myślę,że Twój małż ma to coś i żadne szkoloy tego mu nie dadzą .
Co do zagadkowego hafciku myślałam o drzewach ,ale poszłam w innym kierunku .
Opieńki u mnie też się awsze zbierało,a raczej kosiło kosą ,niestety w tym roku bieda z nędzą jeśłi o nie chodzi i wogóle inne grzybki .Dziś trochę pada to może będzie więcej wreszcie aby zapuścić się w las na polowanie tych kapeluszników
Hafciki jak zawsze cudne ,nie może być inaczej.
A teraz znikam moja gadułko :)
Hej, hej. Przyganiał kocioł garnkowi. Jeśli tak dobrze "się czytam", to chyba muszę opracować jakąś inną strategię pisania, by Was nie zawieść krótkimi publikacjami. To co nie udaje mi się zawrzeć w poście odbijam sobie w odpowiedziach na komentarze, starając się nikogo nie pominąć.
UsuńFaktycznie w hafciku kierunki Ci się pomyliły, ale zwal to na zmęczenie i brak okularów..
O grzybach lub ich braku u Was, już się nie będę powtarzała, bo wiadomo jak jest.
Określenie mnie jako gaduły, jest bardzo miłe, zważywszy że nie mam zbyt wiele możliwości do gadania, teraz to pisanie mi je zastępuje.
Chwała Ci za to, że jestem w tej ogromnej blogowej Rodzince.
Przyznam, że się chwilę zastanawiałam, ale nic zupełnie nie przychodziło mi do głowy. Nigdy bym nie wpadła, że chodzi o kołyszące na wietrze gałęzie. Świetny pomysł z tym obrazem w podskoku, bardzo oryginalnie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńElu, bardzo dziękuję . Mnie to zawsze jakiś diabeł skusi na coś nietypowego, a z odpowiedziami już nie wyrabiam. Nie martw się będę odpowiadać, za bardzo Was wszystkie cenię.
UsuńNa poruszające się na wietrze liście nigdy bym nie wpadła, teraz - no, może te na samej górze.
OdpowiedzUsuń"Na to kobiety nigdy nie wpadną" to słowa mojej córki, gdy powiedziałam/pisemnie/ w czym rzecz i nie pomyliła się. Jednak sama pomyśl, jak można balansować w hafcie kolorami, by uchwycić ten minimalny ruch. To jest w nim takie ekscytujące i dlatego warto coś haftować nawet wielokrotnie.
UsuńPrawda :-)
UsuńCzytam i czytam i znowu czytam. Ja to wysiadam przy Tobie. Fajnie piszesz i fajnie sie czyta.
OdpowiedzUsuńDzieki , że zagladasz do mnie mimo że mnie nie widzisz. Mam ten sam problem z Gosią z Pasjonaty Małgorzaty . Kiedys widział wszystki jej posty a teraz ich nie widze i nie możemy dojśc czemu .
Żyby rozbawic towrzystwo trzeba miec to Coś, co niestety nie wszyscy mają nawet Ci szkleni w tym kierunku . Widac Twój Z jest obdarzony takim darem .
Choinka salowa poszła Ci migiem , gratuluję, i inne hafciki jak zawsze cuden. Tez kiedys próbowałam przerobic fotke na hafcik w tym programie. Ale na przrobieniu sie skończyło :-)
A świeczniki po zapaleniu nie spłyną !!! One są robione z takich drewnianych klocków , na górze mają wywiercona dziure na podgrzewacz , wypali sie to sie wmienia na nowy :-)
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje raz jeszcze za odwiedziny u mnie
Jeszcze jedna co czyta mnie, jak otwartą księgę. Tyle co z Córką to opisywałyśmy na Skypie.Miałam hopla na punkcie czytania książek, moje wypracowania zawsze były najdłuższe w klasie. I to pisanie mi tak zostało.
UsuńAnusiu, naprawdę nie wiedziałam, że te świeczniki to takie "ustrojstwa" jak nie przymierzając kościelne, ołtarzowe świece. Przepraszam.
A bloger znowu leci z nami w kulki i co nie co powyłączał, z tego taki wniosek.
Nie, nie mogę się powstrzymać pisaniem. Niedługo igłę zamienię całkowicie na klikającą klawiaturę, ale się będzie działo, co nie?
Bardzo bardzo dziękuje za tak ciepłe słowa co do mojej karteczki:) ......a przepięknie tworzysz prace .....fajnie że pomagacie innym:) pozdrawiam Marta
OdpowiedzUsuńA gdyby były problemy z bloglovinem daj znać!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWitaj w moich Słomianych progach. Trochę to prowokacyjne było, z tym komentarzem u Ciebie, ale zasady zabawy u Danutki tak przewidują, ja się doń stosuję i co rusz odkrywam nowe blogi, na które zaglądam chętnie.
OdpowiedzUsuńO bloglovinie napisałam wcześniej na gmailu.
Dziękuję za odwiedziny.
No, nie zgadłabym, nie zgadła...Ale chyba tak jakoś mamy, że jeśli mamy czegoś poszukać, to skupiamy się na poszukiwaniu niedociągnięć, a nie na urokach.
OdpowiedzUsuńMężowi pogratuluj dobrej zabawy - obawiam się, ze dobrych wodzirejów już nie kształcą :). A skaczący obrazek - fajnie dobrane kolorki.
Święta prawda ze wszystkim, co piszesz. Skaczący obrazek, gdyby fotka była lepszej jakości, byłby jeszcze lepiej odzwirciedlający to co wyhaftowane. Cóż, marny ze mnie fotograf, a fotka dodatkowo "spsuta", bo już była publikowana wcześniej na hafciarskim portalu i skopiowana na nowo, Na błędach człowiek się uczy całe życie.
UsuńDanusiu, będę pisać po kolei. Opieńki są super. Raz w życiu udało mi się zebrać zadowalającą (czyli dużą) ilość. Z obrazkiem - hmmm... Jak na ścisłowca przystało - gałęzie się ruszają, bo mają się ruszać :-D bo wiszą nad wodą. Z salem się rozpędziłaś i chyba skończysz długo przed czasem :D, ale wzór mi się podoba. A zdjęcie córki to prawdziwy majstersztyk. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam Ci odpowiedzieć też po kolei? Sal może i skończę przed czasem, ale na razie poszedł w odstawkę, bo mam co innego na głowie / nawet nie pytaj, bo jestem zła i mogłabym pogryźć/. Córka z obrazka zadowolona, a to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńBuziaczki.
No to zagadka się rozwiązała, teraz i ja to widzę!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie Danusiu, że Ty potrafisz wyhaftować dosłownie wszystko. Obrazek dla córci jest świetny. Bardzo nietypowy jak na haft ale wygląda rewelacyjnie. Grzybków oczywiście zazdroszczę. U nas się pokazały ale wszystko robaczywe.
Pozdrawiam cieplutko i życzę Ci miłego dnia.
Tak zagadka rozwiązana. Super, że dostrzegasz ten ruch gałązek, ale nie było łatwo, czyż nie?
UsuńCzy ja potrafię wyhaftować wszystko? No, nie wiem, jestem tylko narzędziem, które próbuje wydobyć "coś" ulotnego z czegoś co na to zasługuje. Córka zadowolona, obrazek ma już swoje latka i wreszcie doczekał się grona "oglądaczy".
Co do grzybków, u nas te leśne, tak jak i u Ciebie, robaczywe, więc nie ma po co jeździć do lasu. Dobrze, że jest alternatywa i są ogrodowe w zastępstwie.
Z pochmurnego dziś krańca Polski, pozdrowienia ślę i ja do Ciebie.
To nic, ze nie zgadłam, obrazek i tak mi się podoba :) Twój sal pięknie "rośnie", a ja jeszcze nie zaczęłam. Obrazek skoku jest fantastyczny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, nie Ty jedna na to nie wpadłaś, grunt że się podoba. Sal czas zacząć, bo wyszywa się lekko i przyjemnie.
UsuńSkok na batucie, no cóż, ja bym się nie odważyła, ale wyhaftować, czemu nie.
Taki Mąż to skarb :) I jedzenie do domu przyniesie, i zabawę rozkręci a do tego jeszcze pleśniaka umie upiec :)
OdpowiedzUsuńHafty jak zawsze śliczne. Ten z podskokiem córki super. Dla niej to pewnie bardzo miła pamiątka z wesołej zabawy :)
Zazwyczaj w SALach każdy ma problem ze zdążeniem na termin a u Ciebie sprawa odwrotna - wyszywasz za szybko ;)
Wspaniały komentarz, taki rzeczowy, zawiera mało słów, a jak wiele treści. Tego to ja niestety, nie potrafię, wszystko w słowa ubieram, jakbym się bała, że nikt mnie nie zrozumie.
UsuńSal przystopowałam, ale niedługo doń wrócę, będzie jeszcze o czym pisać.
Dziękuję :) Ja z kolei nie potrafię pisać tak ciekawie jak Ty :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że uważasz moje pisanie za ciekawe. Może kiedyś pokuszę się o napisanie książki np. biografii, to dopiero by było......... Nie to żart, oczywiście, byłoby z nią tak, jak z szufladowymi haftami, tylko, dla moich oczu.
UsuńZaczynam podejrzewać, że Twój mąż to Anioł musisz koniecznie napisać o jakiejś jego wadzie... Bardzo się ciesze, ze miło spędzasz czas :) Haft ze zdjęcia cudowny to wspaniała pamiątka :)
OdpowiedzUsuńChciałabyś.........ma trochę wad, ale kto ich nie ma, może kiedyś jak mnie wnerwi, to pisemnie się tutaj wyładuję na nim zamiast np, trzaskać drzwiami. Miło spędzanie czasu, to siedzenie w domku z hafcikami, a nie wojaże po urzędach.
UsuńChodziło mi o zjazd rodzin a nie o urząd. ...
UsuńAgnieszko, nie doczytałaś, ten zjazd rodzin odbył się bez mojego udziału, ja go tylko opisałam na podstawie opowieści męża, ale to nie jest istotne.
UsuńBardzo przepraszam coś mi umknęło obiecuje poprawę :)
UsuńAguś, w myśl zasady: Polacy, nic się nie stało.
UsuńNie wpadłabym na ten wiatr :-). Tak to jest, że się człowiek doszukuje nie wiadomo czego, bo zagadka wydawała się podchwytliwa ;-).
OdpowiedzUsuńZ tym obrazkiem SALowym poszłaś jak burza, ale przynajmniej będzie czas na inne prace przed świętami. Bardzo podoba mi się obrazek ostatni - wygląda jak malowany!
Nie martw się, nikt na to nie wpadł, a to takie proste było.
UsuńCo do innych prac przed świętami, to jeśli masz na myśli: sprzątanie, gotowanie, itp., to nie dla mnie, ktoś inny będzie musiał to zrobić. Ja jestem "od wyższych celów", że tak to określę.
Córka na batucie, w podskoku, ma sprawiać wrażenie malowanego, chociaż jest haftowany. Ot, i cała prawda o hafcie.)
W takim połączeniu mnie przekonuje ....to moje słowa ja brązu nie lubię ale w tak wariackich połączeniach gdzie ,,nie jest na pierwszym planie'' to mnie przekonuje. Dziękuje za tak ciepłe słowa:)
OdpowiedzUsuń