sobota, 19 lipca 2014

Sezon w pełni, grzybków cd. i nieco o Lavender.

     Jest już dość późno, ale to mój czas na pisanie. Mąż już śpi, w TV  coś tam nadają, a ja próbuję ogarnąć to moje blogowanie.
    Zacznę od tego, że w środę zamieściłam post z następnego wypadu mężulka do lasu. Wszystko, ładnie opisałam, zamieściłam fotkę grzybków i tak modziłam po opublikowaniu, że wreszcie bezpowrotnie skasowałam.Dlatego, dzisiaj grzybków zdjęcia będą z trzech dni, środy, piątku i oczywiście z dzisiaj.
 
 środa, zbiór  wyłożony na stół kuchenny



piątek, w koszykach robione z góry przez męża stojącego na stole:



   jak widać na załączonym obrazku, uchwycił też moje opuchnięte nogi, a koszyków już mu zabrakło, więc wrócił z tym co uzbierał. Dobrą chwilę, kilka godzin zeszło, zanim je oczyścił, posortował, pokroił i część przeznaczył do suszenia, część do marynaty, inne na sałatki. Wieczorem zastanawiał się czy następnego dnia jechać, czy nie. 
     Jednak nie dało  mu zrezygnować z jazdy i dzisiaj skoro świt, godzina 4.30 już wybył do lasu.Jazda w jedną stronę to 30 km, tyle samo z powrotem. O 8 zadzwonił, że już wraca, bo ma już sporo, a i grzybów w lesie też jeszcze wiele zostało, tylko ma już dość, bo kiedy On to wszystko przerobi. 



Jak widać, tym razem koszy nie zabrakło, ale Małżonek poszedł po rozum do głowy i zrezygnował z dalszego zbierania. Wracając wstąpił do znajomych /rodzina, taka "piąta woda po kisielu"/ i kilka dorodnych prawdziwków dał Babci na sos grzybowy, za co dostał jajka od zielononóżek. Oczywiście znowu sita do suszenia, garnki na sałatki po cygańsku  i słoiki w ruch. Tak więc o grzybkach, na razie  będzie tyle, bo od poniedziałku, po tygodniowym urlopie wraca do pracy.

       W tym skasowanym poście była też moja Lawendowa gęślareczka, moje postępy w pracy nad nią.
Teraz ją zamieszczam, już w pionie, dla lepszej widoczności, bo wreszcie doszłam jak odwracać zdjęcia.


   Już coś niecoś wyraźniejsza, niż poprzednio, ale jeszcze sporo jej brakuje, zwłaszcza że część kolorów mimo przelicznika zamiany DMC na Ariadnę, dobieram sama. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
     

 Dla pocieszenia oczu zamieszczam też  "szufladowca", Ostatnią wieczerzę  z Haftów Polskich, jej wymiary to: 30 cm na 58 cm oczywiście na kanwie 18, Ariadna 1 nitka.

   I jak Wam się podoba?

   Miłej niedzieli ze słońcem w rodzinnym gronie, lub na urlopie Wam życzę.
   
   Do następnego z Wami spotkania zapraszam.

20 komentarzy:

  1. Kochana, zazdroszczę Ci tych grzybków :-) Hafty piękne. Delikatność Lawendowej...... cudeńko.
    Świetnie sobie radzisz, a tak się obawiałaś ,czy to ogarniesz;-) Pewnie kiedyś sama zachęcisz kogoś do prowadzenia bloga i świetnie wszystko wytłumaczysz ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko, "kadzisz" zamiast trochę krytykować. Wiesz, że nic tak nie mobilizuje do dążenia bycia w czymś lepszym, niż konstruktywna krytyka, a Ty tak "cukierkowo" mnie oceniasz. Jednak przyznaję szczerze, cieszę się z tego, co już udało mi się osiągnąć w prowadzeniu tego bloga. Dziękuję Ci bardzo.

      Usuń
    2. Jeśli coś piszę, to szczerze :-) A jeśli chcesz podpowiedzi, to taka drobna uwaga w kwestii "etykiet". Na ten czas masz jeszcze mało postów i w tym momencie to o czym napiszę nie ma jeszcze większego znaczenia, ale w przyszłości....o co chodzi....do postów dodawaj po kilka etykiet np: haft krzyżykowy, kwiaty...haft krzyżykowy ludzie... widoki ..obrazy wielkich malarzy.... owoce itp Dlaczego? jak będziesz miała więcej postów, to to ułatwi szukanie tematyczne w Twoich pracach, a jak widać ,masz szeroki zakres prac krzyżykowych.Uff, to sobie ponauczałam ;-) pozdrawiam i życzę owocnej i satysfakcjonującej pracy nad blogiem :-)

      Usuń
    3. O widzisz, i o takie słowa właśnie mi chodziło, to mi pomoże w dalszej mojej pracy z blogiem. Następnym razem, wal śmiało i nie bój się, że ja się obrażę. Dzięki za te słowa.

      Usuń
  2. witaj Danusiu. dziękuję za odwiedziny na moim blogu (jak mnie znalazłaś?). Mieszkam sobie w Hadze.......wstrętne,brudne miasto. ucieknę z niego,jak tylko mi się uda najszybciej. zresztą z niemowlakiem wolę mieszkać w spokojniejszym miejscu. do tego cudownego sklepu mam spory kawałek,więc rzadko chodzę. i często jest tak,że najlepsze rzeczy są u nowych właścicieli,a dla mnie nic ciekawego nie ma....dlatego taka radość wielka z zakupów ;) jednak mu;linę wole kupić w tutejszej "pasmanterii". wolę jednak znać numer danego xxx i hafcić,żeby wszystko miało ręce i nogi :D tak więc poluję na guziczki,kanwę,tasiemki i wszystko,co tylko może mi się kiedyś przydać :D
    pozdrawiam Ciebie i córę. w Rotterdamie jest ładniej,zazdroszczę jej.....chociaż wolę tutejszą "wieś" .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ten komentarz odpowiedziałam ci mailem, poczytaj sobie, mam nadzieję, że dotarł.

      Usuń
  3. Piękne zbiory! Nie mogę uwierzyć, że u Was już tyle grzybów. U nas też się pokazały ale większość robaczywa, jest bardzo sucho.
    Twoje hafty są niezwykłe! Szufladowca trzeba oprawić i powiesić na ścianie - jest piękny.
    Miłej niedzieli Danusiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, tak się składa, że Bieszczady też w różnym czasie obfitują w te rarytasy. Tego roku akurat są w pokaźnych ilościach, więc zapaleńcy tacy jak mój mąż, wykorzystują każdą okazję by je zbierać. Szufladowiec kiedyś doczeka się oprawy, na razie jest w kolejce.
      Dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  4. "Jak sie nie ma, co sie lubi, to sie lubi co sie ma" nie bedzie mi dane w tym roku odwiedzic progi na Podkarpaciu, wiec choc na zdjecich moge podziwiac te cudne zbiory :)
    Przy okazji pozdrawiam Lidzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córa, już nie krzywduj sobie, zbiory udane, ale Tato już myśli o paczce, żeby się nimi z Wami podzielić. Dzięki za wszystkie wskazówki odnośnie prowadzenia bloga.

      Usuń
  5. Widzę, że obserwatorek przybywa w takim samym tempie jak grzybów w spiżarni :) Jak będziesz dalej pokazywać takie cuda to nie nadążysz z czytaniem komentarzy :) Ostatnia wieczerza to prawdziwe DZIEŁO wiem ile pracy kosztowało i szczerze podziwiam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Obie widzimy to samo. Z przybywających obserwatorek, jestem zadowolona, to znaczy, że mimo niedoskonałości bloga, nie jest zły. Co do grzybków, to zasługa mojego "lasoholika",nie wiem, jak go inaczej określić. O nadążanie z czytaniem komentarzy, wcale się nie martwię, bardzo na nie czekam. Docierają jednak z bardzo dużym opóźnieniem, stąd moja późna odpowiedź. To samo dotyczy maila o szkatułkach na Hangoucie /dotarł -dzięki /.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo nowy wygląd :) widzę, że wciąż szukasz i doskonalisz swojego bloga :)

      Usuń
    2. Tak masz rację, ciągle szukam, idę chyba w dobrym kierunku. Wydaje mi się, że ten układ zostanie z nami na dłużej. Miło mi, że zaglądasz i zauważasz te zmiany.

      Usuń
  7. Och! Jak ja uwielbiam zapach takich grzybów! Zazdroszczę mocno, bo my nie zbieramy, najwyżej czasem dostajemy d sąsiada!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyobraź sobie, wszyscy mi zazdroszczą tych zapachów. Mnie jednak kojarzy się z czymś innym - dla mnie, to zapach / jeśli tak to nazwać/ brudnych skarpetek. Sama tych specjałów nie jadam, ale inni się zachwycają.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaka zmiana kolorów, przez chwilkę pomyślałam ,że zabłądziłam na blogach ;-) Widać ,że tworzenie bloga sprawia Ci radość :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Ano, Iwonko, modzę z tym moim blogiem, próbuję, klikam i dopasowuję, co by tu jeszcze się przydało. Owszem, cieszę się, że zdecydowałam o jego założeniu, ale o tym to w poście napiszę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ileż to trzeba cierpliwości, żeby takie dzieło wyhaftować ! Ja się nic a nic nie znam na hafcie krzyżykowym. Gratuluję zdolności i cierpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie uczy cierpliwości, a zdolności przychodzą same, jeśli bardzo chcemy.

      Usuń

Komentarze i krytyka jak najbardziej mile widziane.